top of page
Recent Posts
Featured Posts
Szukaj

Marcel Sangers - Grudzień

  • Zdjęcie autora: golebie-szarlan
    golebie-szarlan
  • 22 lis 2014
  • 3 minut(y) czytania

Początek miesiąca grudnia jest dla wielu już początkiem nowego sezonu. Zimowy wychów oznacza w praktyce to, że z końcem listopada gołębie są łączone w pary

i znów zaczyna się kręcić szalona karuzela. Osobiście zdecydowałem się raz na wychów zimowy, jednak nie

miałem z tego wielkich korzyści. Dokładnie w tym czasie,

gdy gołębie stare należałoby przygotowywać do nadchodzącego sezonu, jest czas do przyuczenia młódków

do otoczenia wokół gołębnika. Tego oczywiście się nie

robi i nasze młódki zbyt długo pozostają niedoświad-

czone. To nie jest dobre, gdyż konsekwencją tego są spo-

re straty. Dlatego moje gołębie stare łączę w pary około

Świąt Bożego Narodzenia lub w pierwszym tygodniu

nowego roku. Jest to w zupełności wystarczające, gdyż

dla starych gołębi rozpłodowych sezon i tak trwa wystar-

czająco długo. Po cóż miałbym je jeszcze bardziej obcią-

żać? Od tego rozpoczyna się historia „back to basics”

W naturze gołąb rozmnaża się w zasadzie od wiosny

do jesieni, a nie o wiele dłużej.

W moim reportażu z zeszłego miesiąca pisa-

łem, że jedynie „back to basics”, czyli hodowanie gołębi

jedynie na bazie karmy i wody, nie jest żadną opcją.

W wielu reportażach czytam o mistrzach, którzy niczego nie

podają, ich gołębie nigdy nie są chore, a jednak dobrze lecą.

Ośmielam się stwierdzić, że to niemożliwe! Moje kolum-

ny nie są sponsorowane przez jakiegoś doktora względ-

nie dostawcę dodatków do karmy, trzeba być po prostu

szczerym! Ci, którzy uparcie twierdzą, że niczego nie

podają, nie rzadko prowadzą gorącą linię z weteryna-

rzem.

Naturalnie, że można próbować hodować w bliskości

z naturą, jednak kuracja przeciwko trychomonadozie,

ornitozie, bakteriom Coli lub adenowirozie jest absolutną

koniecznością! Jeśli się tego nie zrobi, jest się pozbawio-

nym szans od samego początku. Nie pojmuję tego

„kaprysu” u niektórych ludzi, którzy chętnie stwierdzają

że niczego nie podają. Czy ci hodowcy sądzą, że ich

gołębie przez to są lepsze od moich, którym jednak jest

podaję? Oczywiście że nie! Moim głównym powodem

dla którego moje gołębie są pod dobrą opieką medycz-

ną jest to, że nic nie chcę pozostawić przypadkowi.

Co mam z tego, jeśli w połowie sezonu

lotowego moje gołębie zachorują i

cały sezon zaprzepaszczę?

To oczywiście nigdy nie zdarza się naszym hodowcom sto-

sującym tylko „karmę i wodę”. Oni są przecież w posia-

daniu „pradawnych gołębi”, które nigdy nie chorują. W

moich oczach mamy dwie możliwości do wybory, albo

zrezygnujemy z wszystkich medykamentów i dodatków i

będziemy zadowoleni z miejsca na drugiej stronie listy

konkursowej, albo będziemy dobrze prowadzić nasze

gołębie i dbać o dobre warunki utrzymania, w celu uzy-

skania optymalnych wyników lotowych (czy to się powie-

dzie, zależy jednak od kilku czynników). Ci hodowcy, któ-

rzy twierdzą, że nic nie podają jedynie karmę i wodę i w

dodatku wspaniale lotują, kłamią jak najęci! Ze względu

na fakt, że od moich gołębi dużo wymagam, co w prak-

tyce oznacza, że w trakcie sezonu trenują do trzech

godzin dziennie, sama „karma i woda” nie wystarcza do

uzyskania optymalnej formy. Gołąb chętnie lata, gdy jest

zdrowy.

Jednak aby trzy godziny dziennie trenować a następnie w

sobotę odbyć lot z odległości ponad 600 km przy złej pogodzie,

konieczny jest „specjalny ładunek”.

W takich sytuacjach złośliwi mówią o dopingu, ale to są

wieczni przegrani. Osobiście stosuję produkty dr. Hans-

Peter Brockamp, które zaopatrują silnik gołębia w odpo-

wiednie paliwo. Co się tyczy medykamentów, stosuję czę-

sto produkty Belgica, de Weerd oraz dr. Vincent

Schröder. Zastanawiające jest, że wszyscy trzej są „praw-

dziwymi” hodowcami. To nie przypadek, gdyż będąc

hodowcą wie się najlepiej, co gołębie potrzebują.

Oczywiście nie każdego dnia pojnik z wodą u mnie

ma inny kolor, o co jestem często posądzany. Jeśli jednak

istnieje taka konieczność, nie wzbraniam się przed tym.

U mnie gołębie też dożywają sędziwego wieku, czego

przykładem może być chociażby trzynastoletni „Super

Kweker” jak również niewiele młodsze, moje najlepsze

lotniki, które pozostawiam do rozpłodu.

Są to gołębie, które zawsze były ostro trenowane,

przeżyły ciężkie lata i otrzymywały medykamenty i inne

dodatki, których podawanie uważałem za konieczne.

Innymi słowy nie stały się przez to ani gorsze, ani też osią-

gnięcia życiowe nie stały się przez to mniejsze. A jak

myślicie, dlaczego najlepsi atleci bez wyjątków prowa-

dzeni są przez specjalistów żywieniowych, a zamiast

jeść kromkę chleba jedzą dużo cukru? Nie trzeba tu być

bardziej papieskim niż sam papież, lecz jedynie zwracać

uwagę na potrzeby swoich gołębi


 
 
 

Comments


Follow Us
Search By Tags
Archive
  • Facebook Basic Square
  • Twitter Basic Square
  • Google+ Basic Square

Moją hodowlę można również śledźić  na facebooku

  • Facebook Social Icon

© 2023 by The ATLANTA GOLF CLUB. Proudly created with Wix.com

bottom of page