Toni van Ravenstein-Dobrze przezyc zime
- golebie-szarlan
- 24 lis 2014
- 3 minut(y) czytania

W ostatnich kilku miesiącach przybrałem trzy do
czterech kilogramów na wadze. Muszę je koniecznie
zrzucić. Ale łatwiej mówić, niż to zrobić. Od kilku tygo-
dni próbuję, ale do tej pory efektów brak. „Czekaj, aż
zacznie się okres lotów, to szybciutko osiągniesz twoją
starą wagę”, pociesza mnie moja żona. Może mieć
rację, gdyż w ostatnich miesiącach okres spoczynku mia-
ły nie tylko moje gołębie, ale także i ja. To się zmieni. Spo-
kojny okres kończy się wkrótce dla wszystkich. Jednakże
w przeciwieństwie do mnie, nasze wdowce muszą jesz-
cze przed pierwszym lotem, jak to mówią bokserzy,
zadbać o wagę. Moje gołębie w przeciwieństwie do
mnie, nie ważą ani grama za dużo. I to bez poszczenia.
Podczas, gdy ja tu i tam rezygnowałem z przekąsek, co
do tej pory niewiele mi przyniosło, to moje gołębie mogły
każdego dnia najeść się do syta. Mimo to mają idealną
wagę. Jak to jest możliwe? Całkiem prosto: moi przyszli
wdowcy mieli w ostatnich miesiącach dużo więcej ruchu
niż ja. A gołębie, które codzienne wychodzą na świeże
powietrze i przez określony czas mają dużo ruchu, nie
będą obrastały, jak wszyscy wiemy, w tłuszcz.
Przedostatniego dnia starego roku połączyliśmy
wszystkie gołębie w pary (my to znaczy mój nowy part-
ner w hodowli Theo i ja). W tygodniu, w którym gołębie
się parowały, nie były one wypuszczane na wolne powie-
trze ze względu na zagrożenie ze strony ptactwa dra-
pieżnego. Jednakże począwszy od dnia, w którym zło-
żone zostały wszystkie jajka, otwarliśmy rano między
godziną 8 a 9 wylot i zamknęliśmy go dopiero późnym
popołudniem w okolicy godziny 16-tej. W międzyczasie
gołębie mogły swobodnie wchodzić i wychodzić, mogły
latać lub siedzieć w środku, tak, jak chciały. Naturalnie
nie patrzyliśmy ciągle na nie, ale jeżeli już, to były to
zawsze gołębie w powietrzu, czasem było ich tylko kilka,
które latały nad gołębnikiem, ale czasem cała gromada.
Jednakże nigdy nie siadały na dachu. W połowie lutego
trzytygodniowe młódki wraz z samicami zabrane zostały
z gołębnika, samice do woliery, a młódki do gołębnika
gołębi młodych. Przez okres sześciu tygodni, podczas
których gołębie zajęte były wysiadywaniem i wychowy-
waniem, nie było ani jednego dnia bez oblotu. W całym
tym okresie czasu zagubił się jedynie jeden gołąb. Powo-
du zaginięcia nie znam. Zimowy wychów młódków prze-
prowadziliśmy nie tylko od gołębi rozpłodowych, ale
również i wdowców, i od kilku lat stał się rutyną. Od cza
su do czasu gołębie lotowałem suchym wdowieństwem.
Również to było w porządku, ale generalnie mimo wszyst-
ko preferuję, aby przyszłe wdowce wychowały w zimie
jeden lęg. Z reguły dla wychowu lęgu zimowego gołębie
nie są łączone w pary pod koniec, lecz już na początku
grudnia. Zaletą wczesnego łączenia w pary jest to, że
młode samce wcześniej zadomowią się w swym nowym
miejscu.
Gdy przed prawie czterdziestoma laty rozpo-
czynałem zajmowanie się zimowym wychowem młód-
ków, samice zabierane były z gołębnika, gdy młódki mia-
ły około czternaście dni. Wówczas samce były całkowi-
cie odpowiedzialne za obydwa młódki w gnieździe. Ktoś
mi wtedy powiedział, że jest to niezbędne, aby pierzenie
nie rozpoczęło się zbyt wcześnie. Od wielu już lat nie
trzymam się tej zasady. Samice pozostają aż do odsta-
wienia młódków. Stwierdziłem, że w zimie, bez dodat-
kowego doświetlenia i bez podstawienia drugiej miski
wylęgowej, właściwie to żadna samica nie złoży jajek,
zanim młódki nie będą na tyle podrośnięte, aby można
było je odsadzić. I jeżeli nawet jakaś samica złożyłaby
jajka, to jajka te są natychmiast zabierane. Zbyt wczesne
rozpoczęcie pierzenia z tego powodu nie zaobserwo-
wałem ani razu. Pod koniec lipca moje wdowce nie zrzu-
ciły nie więcej niż 2 lub 3 lotki.
Od momentu, gdy wdowce są ponownie rozdzielone, oblot
ograniczony zostaje do jednej godziny dziennie. Tę godzinę
wdowce pilnie wykorzystują. Przy dobrej pogodzie często zni-
kały na długi czas.
Na pewien czas nie było po nich śladu. Po upływie oko-
ło pól godziny wracały i przebywały w otoczeniu gołęb-
nika. Lądowanie i przesiadywanie na dachu nie ma miej-
sca. Od czasu ich młodości nauczyły się, że muszą latać,
aż do otwarcia wylotów i ich przywołania. Od kliku lat
gołębie karmimy mieszanką uniwersalną. Od czasu do
czasu zostaje nieco wzbogacona, na przykład poprzez
dodanie kukurydzy, nasion, karmy dietetycznej lub ryżu
niełuskanego. Od chwili odsadzenia młódków, do karmy
dodaje się 50% ryżu niełuskanego. To jest nasza karma
zimowa, która podawana jest aż do początku kwietnia.
Wdowce mogą spożywać ją rano i po południu w takiej
ilości, aż pozostawią ryż niełuskany. Każdy może sobie
pomyśleć, że przy tego rodzaju sposobie hodowli i przy
tej ilości ruchu żaden gołąb nie będzie miał problemów
z wagą. Pod względem wagi są w takim stanie, że już od
jutra można by rozpocząć lotowanie.
Comments